Duży amur jest najprostszą do złowienia rybą. Tak przynajmniej przeczytałem kiedyś na pewnym portalu wędkarskim. Jest to opinia do pewnego stopnia słuszna, zwłaszcza jeżeli prześledzimy rubryki rekordowych połowów w różnych magazynach wędkarskich. Amury są względnie często poławianymi okazami w porównaniu do takich ryb jak rekordowa płoć, pstrąg, czy szczupak.
Gdzie na amury?
Dzięki rosnącej liczbie łowisk komercyjnych coraz częściej można się zmierzyć z tą srebrno-złotą torpedą. Jednak wędkarz, który nie traktuje amura tylko jako przyłów przy karpiowej zasiadce wie, że ryba ta potrafi być bardzo wymagająca i trudna do złowienia. W łowiskach poddanych silnej presji wędkarskiej, gdzie amury mają regularnie do czynienia z wędkarskimi hakami, ryby te nauczyły się już ostrożności.
Jakie ma zwyczaje amur?
W niewielkim łowisku gdzie poluję na amury, daje się zauważyć pewną prawidłowość. Tradycyjną porą na tę rybę są od lat poranki. Wtedy notuje się najwięcej brań. Jednak w minionym sezonie sytuacja uległa zmianie. Brania w porze porannej odnotowywano jedynie wiosną. Im dalej w sezon tym liczba brań spadała. Sytuacja wydawała się być dziwna, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że amur ma opinię łatwej do złowienia ryby. Poza tym każdy wie, ile potrafią pożreć te bestie. Zastanawiałem się, czy to możliwe, że nie pobierają pokarmu przez tak długi czas? A może są tak wyczulone na wędkarskie sztuczki, że nijak nie da się już ich złowić?
Dodatek do zanęt na amury CARPZOOM
Jak przechytrzyć amury?
Próbowałem różnych sposobów, żeby je przechytrzyć. Zmiany stanowisk, zestawów, przyponów, przynęt... Nic nie pomagało. Ratunek przyszedł niespodziewanie. Kilku lokalnych moczykijów pochwaliło się, że miało amury na wędce. Okazało się, że ryby pobierają pokarm i dają się złowić. Co jednak ciekawe, brania następowały w nietypowych porach, bo w godzinach około południowych. Co więcej, amury brały na stanowiskach, które rano były oblegane przez wędkarzy. Wniosek wydawał się być oczywisty. Ryby żerowały bardzo dobrze, ale głównie w tych porach, w których nie było presji ze strony wędkarzy. Jedynie wiosną, kiedy ryby były odzwyczajone od wędkarzy, notowano brania o poranku.
Zmiana taktyki
Postanowiłem zweryfikować tę tezę i wybrać się na kilka kilkudziesięciogodzinnych zasiadek. Ich wyniki potwierdziły zakładaną tezę. Ryby brały jedynie w porach, kiedy nikogo nie było na łowisku. Amury nauczyły się, że hałas spowodowany zachowaniem wędkarzy, wrzucaniem zanęty i zestawów należy kojarzyć z niebezpieczeństwem, dlatego omijały nęcone miejsca. Jednak kiedy zamieszanie mijało, ryby wpływały w już bezpieczną „stołówkę” i wyjadały wrzuconą o poranku zanętę. Najlepsze brania notowałem wieczorem, kiedy robiło się zupełnie spokojnie. Amury brały wtedy na mojej miejscówce niemal zawsze o tej samej godzinie. Najpierw przez jakiś czas spławiały się kilkadziesiąt metrów na prawo ode mnie, po czym płynęły w moim kierunku. Branie następowało zawsze na prawy zestaw. To jednak nie wszystko.
Rutyna nie zawsze się sprawdza
Po wysłuchaniu kilku historii kolegów po kiju i pewnych własnych obserwacjach doszedłem do wniosku, że amury nie tylko czekają z żerowaniem, aż wędkarze sobie pojadą. Pobierają pokarm aktywnie również w innych porach, jednak w miejscach, w których nikt nawet nie pomyśli, żeby umieścić zestaw. Niektórzy wędkarze opowiadali, jak zacinali ryby na zestawy rzucone „na ślepo” przed siebie.
Jakie z tego wnioski? Polecam wędkowanie w nietypowych porach i na zapomnianych miejscówkach. Zamiast marnować czas na bezproduktywnych „bankówkach”, proponuję szukać ryb tam, gdzie nie szukają inni. Wyniki mogą być zaskakujące.
Rafał Pokusiński